Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Piekielne autentyki LIV - ucieczka przed kanarem

59 425  
214   36  
Pracuję w Niemczech, w barze z małym ogródkiem piwnym.

Dzisiaj ok. 12 (upał niemiłosierny) przychodzi młody Murzyn z małym dzieckiem (na oko 3 lata) i łamanym angielsko-włoskim pyta czy mam jakiś sok do picia dla dziecka. Wymieniam mu jakie soki mam w ofercie i mówię, że mogę dać mniejszą szklankę, bo standardowa porcja pewnie za duża dla takiego małego szkraba i od razu wspomniałam, że policzę za to połowę ceny - zawrotne 1,2 euro. A facet ze zdziwieniem:

- Co? Tak drogo? Przecież to dla dziecka! Powinnaś za darmo dać.
Podniosło mi to ciśnienie, ale spytałam tylko czy mimo wszystko podać. Nie, bo chcę za to pieniądze.

Ten sam facet wraca po godzinie, już z dwójką dzieci (drugie nieco starsze, ok. 7 lat) i zamawia piwo. Dla pewności zapytałam go czy wie, że musi za nie zapłacić 3 euro. Zaczął się drzeć, że jestem bezczelna, że uważam go za menela, bo czarny i od razu zapłacił. Dla dzieciarni nic do picia. Usiadł z młodymi na dworze.

Po pół godzinie dzieciaki przyszły do mnie i poprosiły o colę. Zapytałam więc gościa czy mam dzieciom podać. Nie, za drogo. Po czym przy okazji zamówił dla siebie drugie piwo. A dzieciaki siedzą w tym skwarze bez żadnego napoju. Z litości dałam im po szklance rozcieńczonego soku. A Murzyn do mnie z pyskiem, że on za to nie będzie płacić, że czemu ja podaję coś, czego nie zamawiał. Powiedziałam, że nie chcę za te napoje żadnych pieniędzy, a podałam je, bo współczuję dzieciom siedzącym drugą godzinę bez niczego do picia przy 30 stopniach i do tego pod opieką takiego debila.

Facet rozpoczął niekontrolowany monolog w swoim języku (język kij-wie-jaki pomieszany z angielskim), z czego zrozumiałam, że "jego dzieci, jego sprawa). Poprosiłam go o dopicie piwa i możliwie szybkie pójście sobie, bo awanturnictwa nie będę tolerować. Usłyszałam standardowe:

- Bo co? Bo jestem czarny?

by digi51

* * * * *


O przedsiębiorczym dziadku.

Stoję sobie przed Lidlem i czekam na otwarcie. Przyjechałam kilka minut za wcześnie. Kilku ludzi też czeka.
Chciałam zrobić większe zakupy, więc potrzebowałam złotówki na wózek. Miałam tylko 2 zł, których nie włożę do wózka w Lidlu.
Pytam więc się jednego czekającego (d)ziadka:

J - Przepraszam, ma pan może dwie złotówki? Potrzebuje rozmienić na wózek.
D - Tak, mam.
J - Mógłby mi pan rozmienić?
D - Dam ci 1zł.
J - Ale ja chciałabym rozmienić 2 zł...
D - 1,50 ani grosza więcej.
J - Dziękuję panu.
D - Dobrze. 1,70. Moja ostatnia oferta.

Ostatecznie rozmieniłam 2 zł u kogoś innego. Na dwie złotówki.

by pokrzywdzona

* * * * *


Dzisiejsze zdarzenie kazało mi się zastanowić komu oni dają w tym kraju uprawnienia do kierowania samochodami oraz, że znajomości czasami nie pomagają.

Wracałem autem z kościoła i właśnie z włączonym kierunkowskazem zajeżdżam na moją posesję, gdy jakaś blond lalunia władowała mi się w bagażnik.
Po oględzinach (u mnie zbita lewa tylna lampa i zderzak do wymiany, u niej przedni zderzak, obie przednie lampy (??) i pogięta tablica rejestracyjna), pytam się czy wzywamy policję czy dogadujemy się jakoś. Ona, że policja, bo to moja wina(!?). No dobra jak sobie chce.

Po przyjeździe patrolu zwraca się do jednego z policjantów "tatusiu" ("no to jestem w ciemnej d***e" - pomyślałem) i nakreśla jak sytuacja wyglądała według niej. Ja zapytany oczywiście zaprzeczam i mówię, że to ona we mnie wjechała i że za świadków mam chłopaków będących akurat na przystanku niemalże naprzeciw mojego domu. Chłopaki potwierdzili i wtedy z jej samochodu rozległ się płacz dziecka. Mina "tatusia" była trudna do określenia. Gdy podbiegł do samochodu i zajrzał do środka, już łatwiej było ją określić jako "totalny wk*rw". Zaczął drzeć się na nią, że jakim prawem wozi jego wnuki bez pasów i fotelików i do tego próbuje zrobić z niego idiotę przy koledze.

Skończyło się na mandacie za spowodowanie kolizji, brak pasów i fotelików oraz obietnicy, że jeszcze dzisiaj pogada sobie z ojcem dzieci i, że osobiście potnie jej prawo jazdy dla dobra ogółu. Po czym do mnie zwraca się z przeprosinami za synową i zapewnieniami, że jeśli ubezpieczyciel będzie robił problemy, jest gotów sam zapłacić za naprawę.

Mimo absurdu całej tej sytuacji, zastanawia mnie ogrom zniszczeń w jej aucie przy tak minimalnych z mojej strony.

by dymek91

* * * * *


Jechałam niedawno autobusem komunikacji miejskiej, do którego w pewnym momencie drogi wsiadła dwójka kontrolerów biletów. Po okazaniu legitymacji i grzecznym poproszeniu o pokazanie skasowanych świstków, trafili na chłopaka, który nie reagował na zaczepki i dopiero po kilku sekundach spłoszony pokazał na swoje uszy i pokręcił głową. Można było przez ten gest zrozumieć, że jest niesłyszący.

Kontroler zaczął więc wskazywać na swoją plakietkę, pokazywać bilet i w niewerbalny sposób próbował chłopakowi przekazać, że powinien pokazać albo bilet, albo jakąś legitymację, czy dowód na to, że rzeczywiście jest niepełnosprawny. Nie wiem czy istnieje coś takiego, albo czy noszenie podobnego orzeczenia jest wymagane, ale kontroler bardzo chciał je zobaczyć.

W pewnym momencie kanar patrzy na chłopaczka i mówi:
– Pan udaje, prawda?

A wtedy chłopak oburzony pokręcił głową. Gdy uświadomił sobie własną gafę, zarumienił się na wyrazisty czerwony kolor i grzecznie podał dowód do wypisania mandatu.

by teammichael

* * * * *

Sytuacja sprzed kilku lat. Duże miasto, godziny szczytu, jedna z ulic wiecznie zakorkowana. Miejsce o tyle charakterystyczne, że pojazdy poruszają się tam odrobinę do przodu i stoją, i tak cały czas pod stromą górkę. Właśnie z ruszaniem pod górę miała problem jedna z uczestniczek ruchu drogowego. Samochód gasł, nie chciał ruszać jak należy, ogólnie problemy początkującego kierowcy na stromym wzniesieniu. Zaraz za owym pojazdem ustawił się radiowóz i smerfy postanowiły pomóc, włączyli megafon i jeden wyraźnie ucieszony zaczął instruować:

- PROSZĘ ZACIĄGNĄĆ HAMULEC RĘCZNY!
- PROSZĘ POWOLI PUSZCZAĆ SPRZĘGŁO!
- PROSZĘ ZWOLNIĆ HAMULEC RĘCZNY!

Skutkiem takiej "pomocy" samochód kobiety stoczył się i uderzył w przód radiowozu. Sytuację najlepiej podsumowuje komentarz drugiego policjanta, przez niewyłączony jeszcze megafon:
- TO ŻEŚ JĄ K*RWA POUCZYŁ.

by Trepan

* * * * *


O tym, jak nie przyjęłam oferty życia.
Na chwilę obecną nie mam stałej pracy. Dorabiam trochę jako opiekunka do dzieci.
Jestem dziś po rozmowie z mamą dzieciaka.

Gdy przyszłam, babka wydała się miła. Rozmowa przy kawie zaczęła się miło, jednak rozwinięcie trochę mnie zaskoczyło.
Od mamy dowiedziałam się, że:

Dadzą mi za opiekę pieniądze, więc powinnam okazywać Oskarowi szacunek. I nie chodzi tu o nie wyzywanie, nie wykorzystywanie itp. Tu chodzi o uniżoną pokorę! Zasady miały być takie: Ja zwracam się co niego per pan, on do mnie na ty. Miałam kłaniać mu się na dzień dobry, otwierać przed nim drzwi itd.
Miałam bawić się z nim, że on jest królem.
Zabawa miała wyglądać mniej więcej tak: Oskar miał siedzieć na krześle, a ja na klęczkach udawać, że całuję go po stopach (!!!). Miałam przy tym wychwalać jego łaskawość i litość, że dał mi pracę.
Uwierzcie mi, miałam niezłą bekę gdy mama zademonstrowała mi tą "zabawę". XD

Gdy odmówiłam zajmowania się nim, matka powiedziała, że jak ja mogę, w dupie się poprzewracało, bo odmawiam ofertę życia!!!
Ech, ta zła pokrzywdzona! Nie chciała być niewolnicą za 14 zł za godzinę! :P
Mnie tylko zastanawia, co za pięć lat powie matka, bijąc pokłony Oskarowi...

by pokrzywdzona

* * * * *


Pracuję w autoryzowanym punkcie sprzedaży telewizji satelitarnej, o moich klientach mogłabym gadać godzinami począwszy od tego, że 95% z nich jest ABONAMENTEM, a skończywszy na dekoderach rozszarpanych przez dzikie tygrysy (true story), ale dziś nie o tym. Historyczna już anegdota sprzed 2 lat, chyba najbardziej lubiana przez moich znajomych, mianowicie:
któregoś dnia przychodzi do mnie [K]klient, rzuca mi pilot na ladę i krzyczy:

[K] SKANDAL!!!

Patrzę na tego pilota... pilot jak pilot, niczym nadzwyczajnym się nie wyróżnia, pytam więc...

[Ja] Cóż skandalicznego jest w tym pilocie, bo po prostu nie bardzo rozumiem, nic nadzwyczajnego nie widzę,

[K] Jeden dzień, jeden dzień proszę pani i co??!!

Zbaraniałam. Widzę, że facet osiąga już temperaturę wrzenia i balansuje na krawędzi furii.

[Ja] Dobrze proszę Pana, mamy skandal, mamy pilot, mamy jeden dzień, ale nie mamy kryształowej kuli ani kart do tarota, żebym mogła zrozumieć o co chodzi. Jeśli mi pan nie podpowie co się wydarzyło, ja nie będę umiała Panu pomóc.

Pan zebrał się w sobie i rzecze do mnie coś niesamowitego:

[K] Proszę Pani niech sobie Pani wyobrazi, że ja, z ręką na sercu, jeden jedyny dzień się spóźniłem z zapłaceniem rachunku, a te sku****ny wyłączyli mi pilota, po to żebym się wku***ł, za każdym razem jak chce zmienić kanał, no żebym wstawał po prostu!!! Wyobraża sobie Pani, nie wyłączą dekodera, tylko się będą pilotami zabawiać!!

Osłupiałam, moje procesy myślowe nie były w stanie objąć tego co ten człowiek mówi, firma w której pracuję, aż takim geniuszem zła? Standardową procedurą w takiej sytuacji jest wymiana baterii, tak więc wymieniłam, nakierowuje na dekoder, pstryk.

[K] O matko, działa.

[Ja] Bo widzi Pan, widocznie przelew zaksięgowali.

by ciawka650

* * * * *

Jestem kontrolerem biletów.
Gdy opowiadam innym gdzie pracuję, to często pytają mnie "co robię gdy ktoś ucieka?". W większości przypadków nie robię nic. Pościgi za gapowiczami są niestety ryzykowne i niebezpieczne. Jeżeli pasażer zrobi sobie krzywdę, to zawsze będzie próbował zrzucić winę na kontrolera.
Żaden kontroler nie jest zadowolony jeżeli gapowicz daje dyla, wtedy pocieszamy się słowami, że delikwent kiedyś się doigra.

Podczas kontroli biletów w tramwaju trafiłem na młodego chłopaka, najprawdopodobniej studenta jakieś sportowej uczelni, który jechał bez biletu. Twierdził, że nie posiada dokumentów. Dał mi do zrozumienia, że to nie jego pierwsze spotkanie z kontrolerami. Powiedział że założy się, że jeśli będzie uciekał, to go nie złapiemy.

Gdy tylko drzwi otworzyły się, chłopak z prędkością błyskawicy wybiegł z tramwaju, przeskoczył przez barierkę, po czym nie rozglądając się przebiegł przez dwupasmową jezdnię.

Miał pecha, bo w tym samym czasie przejeżdżał radiowóz, który od razu włączył bomby. Chłopak nie miał wyjścia i musiał się zatrzymać. Widząc całą sytuację, postanowiłem podejść do Policjantów i opisać im całą sytuację.

Tak więc chłopak dostał mandat od Policji za przechodzenie w miejscu niedozwolonym, i wezwanie ode mnie za jazdę bez biletu.

by OkrutnyKanar

* * * * *


Siedzimy w aucie, jakoś tak, początek września, kilka lat wstecz. Słońce świeci, auto przyciemnione szyby, przerwa w rozwożeniu faktur po klientach. Drugi pracownik poszedł do Biedronki po śniadanie, bo już 13, zostałem sam ze szkoleniowcem, który mnie szkolił.

Naprzeciwko nas, jakieś 10 m dalej, stoi czerwony cinkacz, koleś coś tam grzebie przy aucie, raz z przodu, raz z boku, kopie tam koła.

Idzie sobie chłopczyk, na moje oko jakieś 11-12 lat, bo ma plecak z Iron Manem, wiec chyba jeszcze ten wiek.

Pan grzebiący przy samochodzie, zagaduje do chłopca.
- Ej, mały panie, pomógłbyś? Bo ja sam nie dam rady.
Młody się nieco zainteresował, podszedł i pyta jak może pomoc.
- Bo auto nie chce zapalić, a chcę do domu wrócić, a nie widzę czy się lampki palą jak pcham. No weź pomóż jak dobry dzieciak.

W tym momencie i ja i szkoleniowiec podnieśliśmy wzrok, i popatrzyliśmy na sytuację przed naszą szybą, bo kto normalny prosi o pomoc 12-latka. Zwłaszcza, że ludzie już przechodzili tutaj tą stroną ulicy i nikogo o pomoc nie poprosił.

- Mama mówiła mi, żeby uważać na obcych.
- No ja jestem Antek, no ale zobacz, nikogo nie ma kto by miał mi pomóc? Wujkowi też byś odmówił jakby cie poprosił, a byłoby to bardzo ważne? A to tylko lampki, za kierownicę ci nie dam usiąść, bo za mały jesteś, ale tylko podnieś rękę jak lampki zaczną się palić. Bo ja nawet z tyłu jak patrzę to nie widzę.

Szkoleniowiec na mnie, sprawdza czy kamera w aucie nagrywa, bo kluczyk w stacyjce, "pedofil chyba jakiś, tym bardziej, że ludzie po drugiej stronie ulicy chodzą, trójkąta też nie rozstawił", też jakiś nerwowy się wydawał.

Przekonuje po chwili młodego by wsiadł do auta, otwiera mu drzwi, przy czym rozgląda się nerwowo naokoło w dodatku się uśmiechając jak łysy do sera, w tym momencie szkoleniowiec nie wytrzymuje otwiera okno i krzyczy:

- LUDZIEEEE PEDOFIL!

I nagle cud, Antek biegiem w panice do drzwi kierowcy, nagle auto magicznie odpala za 1 razem i z piskiem opon odjeżdża, mało co nie wpadając pod inną osobówkę na skrzyżowaniu.

Wysiadamy i idziemy do młodego, który najwidoczniej nie miał pojęcia co się dzieje, więc się rozpłakał. Nie pozwoliliśmy mu zwiać, bo jednak trzeba to zgłosić, dzisiaj mu się nie udało, a jutro jakiegoś gówniarza w stawie potem znajdą.

Policja wezwana, ludzie w międzyczasie zaczepiali co się stało.
Patrol przyjechał o dziwo aż po 8 minutach z hakiem, pojechaliśmy na komendę, młody też. Spisano nas, przekazaliśmy nagranie, minęliśmy się z ojcem młodego, który najpierw dzieciaczka ochrzanił, a potem cieszył się, że nic mu się nie stało.

Ludzie, wbijcie swoim dzieciakom do łba podstawowe zasady.

by n527

<<< W poprzednim odcinku

1

Oglądany: 59425x | Komentarzy: 36 | Okejek: 214 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało