Siedzę sobie wyluzowany, oglądam ślepego słonia który słucha klasyki i nagle WRZASK OKROPNY - ratujcie psa wpadł do bobra jamy! Przedzieram się w samych krótkich spodenkach na gołej klacie przez 1,5m pokrzywy i czarny bez na szczęście jakieś 25m, za mną leci ojciec. Dobiegamy do miejsca wielkiej tragedii pies piski, kocioł pod nami, gałęzie odgarniamy - Piotrek dalej drze okropnie mordę, no to jako ratownik zajmuje go i każę mu przynieść łopatę... poleciał. W końcu dokopaliśmy się przez te wszystkie gałęzie. Sukę wyciągnąłem obejrzałem, bez ran większych. postawiłem... a ta dalej do bobrów uderza... (-‸ლ)
--
--==[ Piwo rule 4 ever ]==--