Wiecie co? Całe życie z debilami.
Miałam wyrobić młodemu paszport. Potrzebny mi był do tego jego ojciec. Umówiłam wizytę przez internety, zadzwoniłam do niego kiedy i gdzie ma być i niby ok. Pojechałam dziś trochę wcześniej, żeby wszystko sobie wypisać, zapłacić itp. Dzwonię do niego i dowiaduję się, że za jakieś 15 minut będzie, bo czeka na tramwaj. Po 15 minutach dzwoni, że się spóźni, bo dwa tramwaje wypadły i idzie pieszo. No ok, zdarza się, najwyżej wezmę jakiś bieżący numerek, bo tamten umówiony przepadnie. Przyjechał, wchodzimy, dajemy dowody osobiste i miła pani w okienku informuje nas, że ten debil skończony ma nieważny dowód. Od jakichś trzech tygodni. Nosz kurfa, krew mnie zalała.
Dzisiaj w artykule na JM wyczytałam, że jak baba nienawidzi swoich byłych, to znaczy, że jest wariatką. Jak ja mam nie nienawidzić takiego gamonia?