www.podciety.wordpress.com


Historia zniszczonego laptopa Ziobry jakiś czas temu zaczęła przypominać kryminał. Każdy kolejny dzień odsłania przed nami nowe wersje zdarzeń, nowe wątki, nowe postaci odrywające kluczową rolę w całym tym zamieszaniu. Fabuła to istny majstersztyk, którego nie powstydziłby się sam Hitchcock - im więcej faktów odkrywanych jest przed widzem, tym mniej ów widz wie. Nie można sobie obrać ulubionej postaci, ponieważ każda kolejna wersja wydarzeń wywraca całą sprawę do góry nogami. A napięcie cały czas rośnie… Widz zadaje sobie nowe, coraz to bardziej intrygujące pytania: “Co tak naprawdę było na tym dysku?”, “Czy uda się odzyskać chociaż część danych?”, “Czy to było morderstwo na zlecenie, czy też chuligański wybryk?”, “Jaką rolę w tej sprawie odgrywa Ćwiąkalski?”.

PB PodCięty postanowił dokonać krótkiej, nieco ubarwionej retrospektywy tych zdarzeń, która być może pozwoli choć naruszyć mgłę tajemnicy okalającą zdarzenia zaistniałe w ostatnich dniach…

Rozdział 1: Śmierć danych

Deszczowa jesienna noc przeglądała się w śliskim asfalcie, kiedy to Zbigniew Ziobro stanął w drzwiach ministerstwa. Gryzipiórki z nocnej zmiany zanurzone w tonach papierów dostrzegły jego sylwetkę, której jeszcze nie ogrzało ciepło ministerialnych jarzeniówek. Ciemny kształt ministra zdawał się kurczowo trzymać w ramionach jakiś przedmiot.

-Nie żyje… - łamanym głosem powiedział Ziobro i wyłaniając się z mroku położył na biurku w sekretariacie zmasakrowanego laptopa, który wydał z siebie jeszcze kilka pośmiertnych bzyknięć. Zwłoki laptopa wyglądały jak Violetta Villas bez makijażu.

-Zbigniew, kurwa, co się stało? Co my teraz zrobimy? Przecież on miał poświadczyć twoją niewinność! - wykrzyknął jeden z pracowników resortu.

-N… Nie wiem. Ja… - Zbigniew cedził przez łzy - Wszedłem do domu i wołam jak co dzień: “co na obiad?” i nikt nie odpowiadał. No to idę do kuchni, a tam… a tam… - w tym momencie z natury twardy Ziobro rozpłakał się jak bóbr, który sam użarł się w ogon.

-Spokojnie… będzie dobrze. - pocieszał go pracownik - Odzyskamy te dane.

-Nie! - wybuchnął Ziobro i odepchnął gryzipiórka. Wtedy poczuł na sobie przeszywające spojrzenia pozostałych pracowników. - To znaczy, uszanujcie jego śmierć i nie nękajcie już go… Poradzimy sobie bez niego.

Pracownicy umilkli. Ziobro w ciszy sięgnął po szary kapelusz, przyłożył go do piersi i roniąc gorzką łzę spojrzał raz jeszcze na zwłoki swojego laptopa.

-Żegnaj. - powiedział zakładając kapelusz i ruszając w stronę drzwi.

Rozdział 2: Powrót tajemnicy

W ministerstwie jeszcze przez pewien okres czasu spekulowano na temat tego zajścia. W końcu jednak, cała sprawa rozeszła się jak kręgi na wodzie i zdawało się, że nie zostało już po niej śladu na tafli rzeczywistości. Do czasu, kiedy na czele resortu nie stanął minister Ćwiąkalski.

- Pamiętacie tego rozjebanego laptopa od Ziobry? - zagaił urzędników minister.

- No tak, a co?

- Byłem wczoraj u wróżki. Powiedziała mi, że Ziobro rozwalił ten Laptop bo mu się zawiesił od nadmiaru nagrań z obrad sejmu, pornograficznych dokumentów i tapet z pedofilami. Szefo powiedział że trzeba to rozdmuchać, bo raz, że będzie fajnie, a dwa, że odwrócimy uwagę od przygotowań do EURO.

Wkrótce później pocztą pantoflową rozeszła się plotka o tajemniczej zawartości komputera Ziobry. Do ministerstwa wpadła nawet roztrzepana dziennikarka jednej z najbardziej opiniotwórczych gazet w Polsce Faktu, która odpaliła martwego laptopa i nawet otworzyła folder Moje dokumenty, ale jak się później okazało… to nie był ten laptop…

Nakazano przeprowadzenie sekcji zwłok, która wykazała, że zgon laptopa nastąpił po przyjęciu licznych uderzeń młotkiem… Opinia publiczna nie ustawała w snuciu podejrzeń odnośnie potwora, który dokonał tego bestialskiego mordu. Wymieniano nazwiska takie jak Senyszyn, Dzierżyński, Giertych, jednak każdy podejrzany miał niepodważalne alibi. W końcu, Zbigniew Ziobro postanowił zorganizować konferencję prasową.

Rozdział 3: Morderca

W jednej z sejmowych sal zaczynało robić się coraz bardziej tłoczno. Dziennikarze zwołani na konferencję prasową z Ziobrą żywiołowo dyskutowali, czekając na pojawienie się ex-ministra, od którego to spodziewali się usłyszeć wyjaśnień w związku ze sprawą śmiercią jego laptopa. Gwar momentalnie ucichł, gdy do sali wszedł Ziobro. Dziennikarze nie patrzyli już na niego tak samo jak kiedyś. Każdy z nich głęboko w duszy rozważał wszystkie możliwości, włącznie z tą, że to sam Zbigniew zabił swojego laptopa…

- Szanowni państwo - zaczął Ziobro. Dziennikarze zamarli w bezruchu, słychać było jedynie spadające na parkiet kropelki potu ściekającego z ich rozemocjonowanych głów. - Ostatnio w prasie pojawiło się wiele spekulacji odnośnie sprawy śmierci mojego laptopa. Dzisiaj chciałbym je wszystkie rozwiać, albowiem znam prawdę. Niedawno zadzwoniłem do ministerstwa i poprosiłem o wycenę szkód. Pragnąłbym je pokryć ponieważ… To ja go zabiłem.

Za oknem uderzył piorun, a jego złowieszczy blask padł na twarze przerażonych dziennikarzy. Ziobro zachowywał kamienny wyraz twarzy. W pewnym momencie odstąpił od stołu, zasiadł przy znajdujących się przypadkiem w sali gotyckich organach i począł grać demoniczną melodię przeszywającą mury sejmu na wskroś. Dziennikarze uciekli w popłochu…