Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Półmisek Literata > telenowela IV A.D. 2009
krolowa_sniegu
krolowa_sniegu - Jej Zajebistość Elyta · przed dinozaurami
Nad położoną w zakolu rzeki wioską unosił się dym. Złotawe płomienie lizały ściany płonącej chaty, a wokół toczyło się zwyczajne życie mieszkańców tak przywykłych do podobnych widowisk, jak i dziewka karczmiana przywykła jest do różnokształtnych narośli na kwiecie swej wysłużonej kobiecości. Przed zmieniającym się w zgliszcza domostwem stało dwóch jegomościów, którzy lekko chwiejąc się na nogach z filozoficzną zadumą wpatrywali się w ogień.
- Mówiłem ci kurwa psi zwisie, że igrasz z ogniem! - zagrzmiał jeden z nich, próbując odkorkować bukłak, gdyż mu od dymu lekko w gardle zaschło.
- Mówiłeś! Ale nie przypuszczałem, że tak dosłownie twe słowa się wypełnią, niczym usta dziewki, gdy zrobi umiejętnie to, za co jej płacę. - odrzekł drugi próbując jednocześnie wyrwać kompanowi bukłak, nie przejmując się wcale wielką, wypaloną dziurą w swych portkach, przez którą, niczym miesiąc przez chmury przeświecały blade pośladki.
- Co teraz Din Donie Tarara? Gdzie będziemy mieszkać? - spytał ten zwany Cycgrallem i załkał na piersi przyjaciela- Spłonęły nasze wszystkie ubrania, nasze zapasy, wszystko!
- Nie martw się bracie! Niewymowne, które szczęśliwie zdjąłem je przed puszczeniem wiatrów przy palenisku, możemy zawsze wywrócić na drugą stronę, a pęto kiełbasy ukradniemy Donnie Spark i będziemy znów do przodu, wszak to nasze było nadgryzione. -
Gdy ostatnia deska się wypaliła i ostatnia kropla z bukłaka została osuszona, nasi bohaterowie udali się do karczmy "Qrwy Świata", nazwanej właściwie nie wiadomo po co, bo była to jedyna karczma w wiosce. Właścicielka, Kurewna de Vulgaris była tego dnia wyjątkowo nie w humorze.
- I co, zwisy niemyte? Przyleźliscie? Już mi doniosła Ekutemła, żeście chałupę spalili, wybuch był podobno, znowu pewnie pędziliście sami, żeby u mnie nie płacić, co?! Przyznać mi się chłystki jedne! Wszystko by się chciało mieć za darmo, tak? Won mi stąd!!!
- Ależ kur... Kurewno! Nigdy w życiu! Tarara wiatry przy palenisku puścił i dom poszedł z dymem! Dziękuj bogom, że nic nam się nie stało! Kto by ci bur...eeee twój dom uciech ochraniał, jakbyśmy byli zeszli? Co byś poczęła bez Cycgralla, co nawet i braciszka zakonnego przekona, żeście dziewczęta warte swej ceny? Co beze mnie, przy którym co drugi klient miesięczny urobek przepija? Co bez naszego kompana eeee, Cycu gdzie jest Don Paolo von Kugelschreiber?!! Zapomnieliśmy go zabrać z domu?? Na jaja Swaroga ostatni z rodu i taka bezsensowna śmierć!- Din Don Tarara chwycił się za poczochrany łeb i zaczął rwać z niego resztki włosów.
- Ależ Din Don! Don Paolo pojechał dziś do Ajmniu sprawdzić, czy faktycznie te plotki, co je przez przypadek usłyszeliśmy w bożnicy na kazaniu, jak staliśmy za filarem są prawdą, wiesz które...
-Plotki? Jakie plotki?!- Zainteresowała się gwałtownie Kurewna, lecz szczęśliwie drzwi karczmy otworzyły się i weszła pierwsza fala klientów, których należało wysłać do odpowiednich izb, na odchodne patrząc na strzępy przyodziewku smętnie zwisające wokół gołej rzyci Tarary, rzuciła tylko- drugie okno na pierwszym piętrze, akurat twój rozmiar, tylko po cichu.- nasi bohaterowie przeskoczywszy zręcznie przez bar nalali sobie po kwarcie trójniaka, zgodnie trącili się kuflami, wypili, odbeknęli i wyszli przez podwórze, by zdobyć nowe portki dla Tarary.

W oddali dał się słyszeć odgłos końskich kopyt. Nie przeszkodziło to bohaterom w dopiciu kolejnej porcji miodu. Wtem z hukiem rozwarły się drzwi i czarna postać we drzwiach stanęła.
- O szajse - zaklął Din Don - musi von Schiessen na Danzig zmierzając wstąpił.
- Mein Gott - dodał Cycu - zum beispiel bier nam rozleje jak w Oktoberfest
- Ruhe - zapiał von Schiessen - Main hors w scheisse wstąpił i ordnung muszę machen
- HEHEHE Oh mein schnaps- zarechotał Cycu. - Schiessen w scheisse. Dawnom się tak nie ubawił.
....
-Ty zbójecki ojcomłocie, ty cienki stolcu, ty koniorypie zapyziały - wrzasnęła ze schodów Kurewna.- A bodaj Ci tak na stałe cewkę moczową zapiekło po kontakcie bezpośrednim z blaszanym okapem rozgrzanym.

Z czeluści nocy i czeluści lasu wypadł jeździec na swym rumaku. Jego grzywa powiewała w srebrzystym blasku księżyca, rumak zazdrosny o owłosienie jeźdźca stanął znienacka dęba, toteż jeździec przez łeb rumaka przeleciał i wylądował, jak zwykle pod drzwiami swego domu. Otrzepując schludne ubranie wstał, podniósł wzrok i zamarł. Domu nie było. Drzwi takoż samo.
- No do stu tysięcy beczek dziewiczej krwi! - zakrzyknął, po czym chwilę nad swą elokwencją się roztkliwił - Na rany tego, co by narodowi przed laty przewodzić dał sobie całkiem dobry kawał zaganiacza urżnąć! - dodał smakując każde słowo - co tu się stało?- skończył już całkiem zwyczajnie i zasromał się nad zwęglonym zewłokiem swego domostwa. Wtem bohater nasz obróciwszy się na pięcie dosiadł z półobrotu swego wierzchowca i pognał w kierunku Qrew Świata.

Po wylewnym powitaniu trzech przyjaciół, które zostało opisane wcześniej, zasiedli oni do opróżniania kolejnego dzbana miodu, podczas gdy karczma budziła się do nocnego życia.
-Scheisse, spaliliście chatę! Wo będę szlafen w drodze nach Danzig? - zaskomlał von Schiessen
- Ty? Gdzie my będziemy szlafen co noc?! A tak poza tym, to długo będziesz jeszcze oddelegowany do Danzig?- spytał Cycgrall.
-Chyba nie, jakieś rozruchy w Ajmniu się szykują, tak przynajmniej nasi katoliccy szpiedzy donoszą.
Cyc i Tarara rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenie, ale Von Schiessen je złapał i schował do sakiewki.
-No, no chłopaki, bez głupstw, zajmijcie się swoimi sprawami i wo w ogóle jest Don Paolo? Spłonął mit dom? - zaciekawił się von Schiessen.
-Nie! pojechał do Aj... - ostatnie słowo Tarary zmieniło się w okrzyk spowodowany dyskretnym ściśnięciem mu sutka przez Cyca, który dokończył spiewnie.
-Ajajajajajaj płertorico!
-Pojechał do Puertorico?- zdziwił się von Schiessen.
-tak - wyjąkał przez łzy Tarara i zapewnił widząc uważne spojrzenie von Schiessena - i smutno mi z tego powodu.
- Wy chłopy - rzekł cedząc każde słowo - chyba jesteście zbyt ze sobą związani, genau! To nie jest zdrowe! Nicht gut!
Wtem rozwarły się drzwi karczmy i wpadł z impetem do środka Don Paolo von Kugelschreiber.
- Chłopaki! Spłonął nam dom!! Och scheisse, ach Schiesse witaj scheisse, to znaczy Schiesse. Scheisse to z nerwów!
Von Schiesse dobył rapiera i wrodzoną sobie gracją strącił kufle ze stołu. - milcz chłystku scheisse, Raus!
Don Paolo niezrażony wytrącił mu rapier z ręki i rzucił się von Schiesse w ramiona. Cyc i Tarara trzymając dla pewności swoje dzbany w rękach zastanawiali się, czemu rodzice nazwali ich tak beznadziejnie zwyczajnie.

- Już wróciłeś z Puertorico? - zapytał von Schiesse von Kugelschreibera podejrzliwie.
- Z płertoriko? - zapytał von Kugelschreiber patrząc niepewnie na von Schiesse.
- No byłeś wszak w Puertorico!
- Byłem w Puertorico? - Don Paolo desperacko próbował zrozumieć. Spojrzał nad głową von Schiesse i zobaczył swych kompanów energicznie potakujących głowami, Tarara dodatkowo masował sobie sutki.
-Taaa naturlich byłem w Puertorico, ale mi się nie podobało i wróciłem - powiedział ostrożnie.
W tym momencie na piętrze karczmy huknęły drzwi i po schodach potoczyła się roznegliżowana postać, za nią przy wtórze damskich okrzyków frunęły przynależące zapewne do owej postaci ubrania.
-Won! - zaświdrował w powietrzu okrzyk Kurewny - i nie wracaj! Ty niewielkim psim dzyndzlem wielokrotnie po mordzie smagany pokurczu, którego wątpliwego sorta przyrodzenie, na wykałaczkę nadziać bym kazała, gdyby nie jego rozmiar nikczemny.
Postać człowiecza u nóg naszych bohaterów się zatrzymała, a von Schiesse dobywszy po raz wtóry rapiera ku uciesze gawiedzi w rzyć ją ugodzić raczył. Cycgrall wzrok pytającyy podniósł na schodzącą po schodach Kurewnę.
- Ten pomiot skarlonej ladacznicy i chromego azjaty jedną z mych dziewcząt o kradzież kruszcu ze swej sakwy oskarżył, a czyn ten dojrzał rzekomo w odbiciu miednicy, w której ablucji, zbytecznych w tym przypadku, doznawał. - wyjaśniła tonem lekkim, acz wprawne ucho zapowiedź furii dosłyszeć mogło. - Moje dziewczęta nie kradną! Uczciwie na swoją zapłatę zarabiają, choć coraz więcej jest takich co wdzięki swoje pokątnie bez wynagrodzenia rozdają! Ciężkie czasy nas będą czekać, jak się niewiasty szanować przestaną.
Von Kugelschreiber na te słowa podejrzanie zczerwieniał i wzrok spuścił, a von Schiesse potakująco pokiwał głową i podał Kurewnie dzban miodu, gdyż nic tak jej uspokoić nie umiało, jak drink wyszukany.

Von Schiesse, Paolo von Kugelschreiber, Din Don Whisky Tarara, Cycgrall von Nipple i Kurewna de Vulgaris siedzieli przy ławie popijając okowitę. Tarara z Cycgrallem w ton zwykły po siedmiu kwart wypiciu uderzyli i głowa przy głowie spijać zdawało się ze swych ust słowa poczęli. Von Kugelschreiber ukłucie zazdrości w okolicach odbytu poczuwszy zaordynował przygotowanie balii dla całej trójki, gdyż nic tak na duchu nie podnosi po stracie domostwa, jak męskie igraszki w gorącej wodzie. Na stoły wjechały przygotowane przez Ekutemłę przegryzki. Von Schiesse chwycił w palce suszone jelito baranie i zaczął nim karmić Kurewnę. Ta chwyciwszy przysmak w zęby objęła ustami trzymający go palec i spojrzała mu głęboko w oczy.
- Wiem, że praktycznie mieszkasz w Ajmniu. Wiem, co tam się dzieje, słyszałam w bożnicy, jak odprowadzałam dziewczęta na spowiedź. Rozumiem, że usługi mojego domu są ci zatem zbędne!
Von Schiesse klęknął,
chwycił w dłoń piasku
Piekielne wzywał potęgi.
Klął się, przy świętym Kurewny blasku,
Lecz czy dochował przysięgi?
- Pani! Jam jest rycerz, szpieg, scheisse jam jest von Schiesse! Mój honor nigdy by mi nie pozwolił dupczyć bez opłaty dziewki własną żoną niebędącej! Nigdy! Niemals!
W tej właśnie chwili drzwi tawerny wyleciały wpiździec uderzając siedzącą przy stole nieopodal anielską piękność.
-Bananamam... - wycharczała resztką sił i żywota dokonała.
- I chuj! - skwitował król Jerzy z obrazu wiszącego nad wejściem.
- Kurwa! Już wiem, czemu niektórzy nazywają to miejsce Hogwartem - zakrzyknął Tarara, którego głos zagłuszył potężny ryk nowego przybysza.
- Ty niedomyta, zaprzana darmodajko! Bez zapłaty to ja ci jeno ojca wychędożyć mogę - i chlasnął trzymaną za majtki dziewkę swym gigantycznym przyrodzeniem w twarz.
- Mój bohaterze! - zakrzyknął Tarara wyrywając się z objęć Cycgralla.
- Zaiste, Bohater von Kopen de Hagen, zawsze do usług!

--
I'm the bitch you hated, filth infatuated. Yeah. I'm the pain you tasted, fell intoxicated.

czujnyjakpiespotrojny
Fajne. Takie rococco, bogata mieszanka wyrafinowanego dowcipu, aluzji i przenośni, jest wszystko i proza i do rymu, nawet okolice Harrego Kapturka, wszystko w gęstym sosie wulgaryzmów. Opisy czy narracja zmusza do nieustannego myślenia, odkrycia sensu czy znaczenia poszczególnych słów czy związku z poprzednimi zdaniami co nie pozwala tak na szybko przeskoczyć dalej. Nie ułatwia życia stosowany często szyk zdania w stylu retro wzmacniający zabawność całości. Dodatki obcojęzycznych wrzutek włącznie z imionami na przemian ze slangiem nowomowy , kwieciste opisy z poprzednich epok przeplatane gwałtownymi przyśpieszeniami akcji jak z Bonda dają efekt pysznego kawałka tortu dla smakoszy czy poszukiwaczy uśmiechu.
Miłośnicy schabowego też się pożywią wyrwanymi z kontekstu fragmentami mogącymi żyć samodzielnie w krainie humoru.
Dostrzec można fascynację autorki otwierającymi się w podobny sposób drzwiami. Zawsze z hukiem i zawsze zwiastujące nową postać.
Może byłoby ciekawiej dodać inne sposoby, okno, komin, klapę w powale, pokrywę na studni, beczkę po okowicie, dekiel pobliskiej bardaszki czy podróżny kufer von Schiessena itp czym dzielę się życzliwie.

--
"Poszerzaj swoje horyzonty- wyburz dom z naprzeciwka."
Forum > Półmisek Literata > telenowela IV A.D. 2009
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj