Przyznaję, że też jestem lekko rąbnięta jeśli chodzi o gryzonie, a zwłaszcza moje szczurynki, ale ta co się Wam trafiła, to chyba skrajny przypadek.
Aczkolwiek:
- jeśli chodzi o siano to w sianie bardzo często siedzą różne roztocza. Kiedy byłam początkującym szczurarzem, nie wiedziałam o tym, a po drugie nie wiedziałam też tego, że w przypadku szczurów bardzo często pojawiają się alergie na siano [siano używane jako ściółka]. Nasz ś.p. szczurek Maurycy, prawie przekręcił się od tej naszej niewiedzy. Bidak miał tragiczną alergię na siano, a lekarze do których chodziliśmy w Świnoujściu gdzie wtedy mieszkaliśmy, kompletnie nie znali się na szczurach i stwierdzili, że to przeziębienie, dali antybiotyk, który odwodnił go tak, że gdybym nie wynalazła na szybko [a była to niedziela, co w Świnoujściu oznacza, że nic nie jest czynne] lekarza, który przez pomyłkę odebrał telefon, to Maurycy by zmarł. Na szczęście się udało i Mauryc żył jeszcze dwa lata.
Dlatego jeśli chodzi o siano z nieznanego źródła [lub znanego, ale masowego, takiego co możesz dostać w każdym zoologicznym], to polecam wypiekania siana przed zaaplikowaniem. Wkładałam pojemnik z sianem do pieca na 100 stopni, na kilka minut, paskudztwa zginą, siano będzie ok. Metodę znalazłam na forum alloszczur. To co napisałam dowodzi też faktycznie tego, że lekarze, którzy znają się np. na psach, mogą kompletnie nie znać się na innych zwierzętach. Dla mnie tamci lekarze to byli "mordercy", ale znaliśmy ludzi, którzy chodzili do nich z psami i byli nimi zachwyceni.
Więc ogólnie trochę racji w fundacji mają odnośnie tego, żeby polecać Wam sprawdzonego lekarza. Ale jeśli decydujecie się na ich warunki, to jakoś nie widzę podstaw dla których nie mieliby Wam wydać królika.
Co do opieki lekarskiej to ja zawsze mówię, że chciałabym aby ludzie byli tak leczeni i traktowani jak nasi podopieczni w przychodzi weterynaryjnej. Cierpliwe, przemiłe lekarki, kompetentne, operacje szczurów robią w narkozie wziewnej, bo dla tak małych stworzeń to jest jedyna bezpieczna forma narkozy. Rany zewnętrzne, pooperacyjne, klejone klejem do tkanek, po operacji pobyt w komorze tlenowej, żeby zwierzak szybko doszedł do siebie i jeszcze po operacji kontakt telefoniczny z informacją jak poszło. Normalnie Europa.
Jak różne jest to od mojego doświadczenia operacyjnego, gdzie przez cały czas leżałam na OIOMie, bo zabrakło łóżek nawet na korytarzu, dostawałam cały czas paskudną owsiankę na wodzie [3x dziennie], bo lekarz zapomniał zdjąć mnie z listy ścisłej diety, a kiedy na łóżku obok mnie, starsza pani dostała krwotoku, bo źle wbili jej wenflon w ranę, to żadna pielęgniarka nie przyszła pomimo tego, że wciskałam ten głupi dzwonek i musiałam wstać z tymi wszystkimi rurami i dowlec się do korytarza, żeby wrzeszczeć tak długo aż ktoś przyszedł