1. Islam to nie tylko religia, to kompletna wizja ustroju społeczno-ekonomicznego z dominującym aspektem religijnym. Nie zgadzam się z dominacją religii w życiu społecznym w ogóle, a islamu w szczególności. Lubię bowiem zjeść świnkę, wypić winko i popatrzeć na roznegliżowane babeczki.
2. Docelowo dążeniem islamu jest świat bez nie-muzułman. Jako ateiście mi z tym trochę nie po drodze.
3. W fazie przejściowej islam dopuszcza funkcjonowanie niewiernych w społeczeństwie jako obywateli drugiej kategorii, dodatkowo płacących dżizję na wiernych. Jakoś nie widzę siebie w tej roli.
4. Ktoś powie ''ale są muzułmanie, którzy tego nie przestrzegają''. OK, są też chrześcijanie, którzy mają w dupie co bardziej zacofane nakazy swojej religii. Ale fanatyczni chrześcijanie też są niebezpieczni, czego dowodem choćby postępujące ciemnogrodzenie Polski. Ponadto jak ktoś deklaruje wiarę, ale nie przestrzega jej reguł, to jest zwykłym hipokrytą, który nie ma jaj, by się jasno określić ze swoim światopoglądem.
5. Podsumowując, doktryna islamska jest z mojego punktu widzenia jako wolnościowca szczególnie niebezpieczna i sprzeczna z moim podejściem do życia. Obowiązkiem wyznawcy islamu jest ułożyć mi życie, i to w sposób, który mi nie pasuje. Jednocześnie ta sama doktryna zabrania mu przyjąć wolnościowy punkt widzenia.
Wersja tl;dr: jest mi nie po drodze z islamem, więc uj z nimi.