W 1999 roku w w Japonii doszło do tragedii, dzięki której poznaliśmy odpowiedź na pytanie, jak wygląda nędzny żywot człowieka wystawionego na promieniowanie porównywalne do tego, które miało miejsce w epicentrum wybuchu bomby zrzuconej na Hiroszimę. Najbardziej szokujące jest to, że w przeciwieństwie do innych ofiar takich wypadków, bohater tego artykułu utrzymywany był przy życiu aż do momentu, kiedy praktycznie „całkiem się rozpadł”.
UWAGA! NIE DLA OSÓB O SŁABYCH ŻOŁĄDKACH!
W pobliżu japońskiego miasteczka Tōkai znajduje się należący do koncernu JCO, zakład przetwarzania paliwa jądrowego. W 1997 roku doszło tam do niewielkiej eksplozji, której skutki udało się, na szczęście, zminimalizować dzięki przytomnej reakcji pracowników fabryki. Ci, za pomocą zwykłej taśmy klejącej, „naprawili” uszkodzone okna i drzwi, aby jak najmniej dymu dostało się do atmosfery. Prawie 40 osób pracujących w tym miejscu wystawionych zostało wówczas na dość silne promieniowanie.
Nieco ponad dwa lata później o zakładzie znów zrobiło się głośno. Tym razem doszło do tragedii, której przyczyną była zwykła ludzka głupota i absolutny brak wiedzy na temat obchodzenia się z uranem.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą