Szukaj Pokaż menu

Niepokojące rysunki dzieci III

95 788  
232   44  
Nie wiemy, co siedzi w głowie tych dzieci i chyba nie chcemy w to wnikać.

#1. "On żyje w tobie. Oddajesz mu się z przyjemnością. Jest Szatanem. Ale to złe!"

Gdyby księżniczki Disneya miały matki

76 699  
164   14  
Nie oszukujmy się, księżniczka Disneya z żyjącą matką to rzadkość. Amy Kim stworzyła ilustracje przedstawiające alternatywną rzeczywistość, w której matka głównej bohaterki danego filmu ma się całkiem nieźle.

Ariel z "Małej syrenki"

Pacjenci oczami ratownika medycznego II

78 222  
322   35  
Kolejna porcja różnych sytuacji z pacjentami pogotowia ratunkowego i między samymi ratownikami medycznymi. Bo praca ratownika medycznego potrafi być zabawna!

Jedziemy do wezwania, nic pilnego. Na dworze z 70 stopni upału w cieniu. Błogość i dobry humor nas w karetce ogarnia, bo rozpieszcza nas klimatyzacja. Wyjeżdżamy z miasta, jesteśmy już blisko domu pacjenta. Skręcamy i przed nami ukazuje się długa, piaszczysta droga. Jedziemy, a kompan rozbawiony spogląda w lusterko:
- Ha, ha, jak jeźdźcy Apokalipsy! - Rzekł wskazując na tumany kurzu unoszące się za karocą. - Patrz to!
Gwałtownie zahamował wzbijając w powietrze totalny armagedon piaskowy. Nagle ruszył, przejechał kilka metrów i znów hamuje. Najbliższe otoczenie karocy zamienia się w coś na wzór burzy piaskowej. Ponownie ruszył z całej pizdy, by po chwili zatrzymać się. Tak przejechaliśmy większość drogi pod dom pacjenta.

Dojeżdżamy. Wysiadamy z karetki. Wchodzimy do mieszkania. Rozmawiamy sobie z pacjentem, a do domu weszła młoda kobieta. W trakcie badań wywiązała się rozmowa.

- Ale macie tu dojazd! - Zaśmiał się Rutek.
- No, jak ktoś nie zna drogi, może się zgubić w tym kurzu - dodałem.
- A jak ktoś zahamuje, to już całkiem! - Krzyknął zadowolony kompan.
- Tak, wiem... Jechałam za wami.

Ups.

* * * * *

U pacjenta, który zrobił sobie kuku po alkoholu. Pacjent zerknął w swoją kartę, tam wpisane, że zdecydowanie jest to wezwanie poalkoholowe.

- Panie ratowniku...
- Tak?
- Mógłby mi pan tak... To obciągnąć? - Spojrzałem zdziwiony na pacjenta. - No tę informację z karty obciągnąć.
- Znaczy wymazać?
- Tak, da się?

Nie dało się. Rzadko komuś obciągam. Znaczy informacje z karty.

* * * * *

Wchodzimy do pacjenta, który nam ledwo (od)dycha już. Kompan podleciał i od razu zabrał się do rzeczy. Oczywiście nie obędzie się bez lekkiego podziurawienia żyłek. Kiedy ja kontynuuję podstawowe badania, kompan już zabiera się za założenie tak zwanego motylka.

- OK, proszę pana, dziabnę pana trochę. Będzie wygodniej, poza tym zabierzemy pana na SOR, to i tak się przyda - rzekł kompan.
- Co? Co to jest?
- Takie coś panu założę - kompan pokazuje igłę. -Tutaj. Nie boli.
- No pana to chyba Wit Stwosz tępym dłutem rzeźbił! - Syknął z oburzeniem pacjent.

Nie dał sobie nic a nic założyć. Właściwie tak się obraził ciężko na nas, że nic sobie już nie dał zrobić.

* * * * *

- Mam gorączkę! Mam gorączkę! - krzyczy pacjent, kiedy zaczynamy zbierać swoje bambetle. - Musicie udzielić mi pomocy!
- Nic panu nie jest, naprawdę.
- Mam gorączkę! Mam dowód!
- Jaki dowód? Zmierzyliśmy panu wszystko, co tylko byliśmy w stanie zmierzyć na miejscu, jest pan zdrowy.
- Mam dowód!
- Daj pan ten dowód - rzuca dla świętego spokoju kompan.
Pacjent leci do innego pomieszczenia, wraca. W ręku dzielnie dzierży jakiś świstek.
- Mam! - Krzyknął wciskając kompanowi tajemnicze zawiniątko. - Patrz!

Rutek niepewnie rozwija papierek i przygląda się zawartości.
- Co to jest?
- No na dowód zapisałem jak wysoką miałem gorączkę!

No. Każdy sąd by to uznał!

* * * * *

Wjeżdżamy windą do pacjenta. Niewygodny, duży plecak i malutka, klaustrofobiczna winda. To nigdy ze sobą nie współgra (pomijam nawciskanie wszystkich pięter przy wchodzeniu). Na odpowiednim piętrze próbujemy wygrzebać się na klatkę schodową. Jakby było mało, drzwi windy się zablokowały i nie chciały się zamknąć. Chwilę przy tym majstrowaliśmy.

Pyk.

Zgasło światło. Wiecie, te czasowe światła, największa pomyłka, jaką wymyślono. Gaśnie, ale nie chce się drugi raz zapalić.

- Światło! - Kompan do mnie krzyczy.

Więc co... Ja skaczę, macham rękoma, wydurniam się przed tym światłem... Ciemno. Pukam, stukam, tańczę tam tańce miłości... Nic.

Cóż, dalej idziemy po ciemku. Wymacaliśmy dzwonek - na szczęście prawidłowy. Otwierają się drzwi, zapraszają nas to środka.

Pyk.

A chuj ci w gwint!

Poprzednia część
322
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Gdyby księżniczki Disneya miały matki
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Oczekiwania kontra rzeczywistość VIII - największa profanacja pizzy
Przejdź do artykułu Jak wyglądają rozmowy kwalifikacyjne w znanych firmach
Przejdź do artykułu Znajdź różnice - profesjonalny poradnik
Przejdź do artykułu Zasłyszane w aptece, czyli autentyczne teksty, jakie słyszą farmaceuci III
Przejdź do artykułu 15 zawodów, które już nie istnieją
Przejdź do artykułu Codzienność pracowników marketów
Przejdź do artykułu 15 najdziwniejszych rzeczy, jakie barmani usłyszeli w pracy
Przejdź do artykułu Husky utknął na drzewie, a potem zyskał sławę jako bohater internetowych fotoszopek
Przejdź do artykułu Z życia kierownika rozpieprzu

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą