Żelazne kraty, wilgotna cela z betonowymi murami, gdzie wychudzony wrak człowieka z zardzewiałym łańcuchem na nodze wydrapuje przemyconym do swej samotni gwoździkiem kolejne kreski na ścianie. Nie każde więzienie tak wygląda. Oto kilka z niecodziennych zakładów karnych.
Znajdujące się w Berlinie więzienie Spandau zostało zbudowane w 1876 roku i zgodnie ze swym przeznaczeniem powinno pomieścić ok. 600 przestępców. Miejsce to znane było jako
zakład karny nazistowskich zbrodniarzy wojennych.
Aby zapobiec późniejszym wizytom wszelkich przedstawicieli grup neofaszystowskich, więzienie to zostało zrównane z ziemią w 1987 roku. Zanim tak się stało trzeba było jednak poczekać na zakończenie odbywania dożywotniego wyroku przez ostatniego rezydenta Spandau.
I tak właśnie przez całe 21 lat
Rudolf Hess był tam jedynym więźniem. Popełnił samobójstwo w wieku 93 lat i był ostatnim nazistowskim zbrodniarzem osądzonym w Norymberdze, który raczył wreszcie opuścić ten świat.
Położone na syryjskiej pustyni więzienie to
prawdziwe piekło na ziemi. Miejsce to słynie z bestialskich tortur i strażników, którzy umilają sobie czas znęcając się nad skazańcami (wśród których jest wielu „przestępców politycznych”). Najdoskonalszym przykładem zbrodniczych praktyk tam przeprowadzanych było wydarzenie z 1980 roku.
Po nieudanym zamachu na prezydenta Syrii,
uzbrojeni po zęby żołnierze wylądowali w Tadmor, aby z zimną krwią dokonać rzezi na 500 więźniach. Miało to być ostrzeżenie dla reszty obywateli...
Czas na coś nieco bardziej sielskiego. To australijskie więzienie inspirowane jest typowym wiejskim budownictwem. Skazańcy mają dostęp do biblioteki znajdującej się w starej kaplicy oraz więziennej, dobrze zaopatrzonej kuchni, a za swe grzechy żałować mogą wlepiając oczy w bezkresny błękit przepięknego jeziora rozpościerającego się u stóp tego zakładu karnego.
A oto i więzienie Kresty, które uznane zostało za najbardziej przeludnione na świecie. Znajduje się w St. Petersburgu. Zgodnie z oficjalnymi danymi, maksymalna liczba skazańców jaka może tam odbywać karę to 3 000, jednak w rzeczywistości Rosjanie udowodnili, że na upartego
można ich upchnąć nieco więcej. Obecnie rezyduje tam ok. 10 000 osób. Przy takim ścisku na jednego więźnia przypada ok. 4 m kwadratowych...
San Pedro to zakład karny w boliwijskim La Paz. Skazaniec znalazłszy się za murami tego więzienia zda sobie sprawę, że trafił do małego,
zamieszkanego przez 1500 osób miasteczka. Ulice wypełnione są straganami, fryzjerzy zapraszają do swoich salonów, restauracje kuszą ofertami ze swoich bogatych kart menu, a dzieciaki grają sobie wesoło w piłkę tuż przy drzwiach hotelu.
Żadnych krat, żadnych "klawiszy" – skazańcy mają
pełne prawo do zarabiania pieniędzy wewnątrz więzienia. Warto – za wypracowane pensje mogą sobie zafundować
np. luksusową celę z łazienką, sprzętem RTV i kuchnią, gdzie do lodówki można będzie wrzucić smakołyki zakupione w więziennych sklepach. Za przyjemność mieszkania w takiej wypasionej celi trzeba zapłacić od 1000 do 1500 dolarów. San Pedro to duża atrakcja turystyczna – zagraniczni goście chętnie odwiedzają to miejsce aby na własne oczy przekonać się, że zakład karny może mieć tak dziwną formę.
Gorszą stroną idei „wolnego więzienia” są wydarzenia, które mają miejsce po zapadnięciu zmroku. Jako że strażnicy nie ingerują w nocne bójki i walki na noże, co miesiąc San Pedro opuszcza w plastikowych workach średnio 4 skazańców.
Rwanda. 6000 skazańców upchniętych w miejscu tak ciasnym, że przestępcy zmuszeni są przez większość czasu stać. Panujący tam głód zmusza niektórych ludzi do
aktów kanibalizmu.
Fekalia zalegają na ziemi, a jedną z najczęstszych chorób, które dręczą więźniów jest gangrena powodująca, że
członki ciała skazanych gniją. Smród unoszący się nad tym zakładem karnym jest tak wielki, że czuć go w promieniu 2 kilometrów. Umieralność w tym miejscu jest wyjątkowo wysoka – średnio jeden na ośmiu więźniów traci życie w wyniku morderstwa lub chorób.
Drugie co do wielkości więzienie w Norwegii znajduje się w Halden i nie odstaje swoją jakością od innych tego typu placówek w kraju wikingów, czerwonych domków, black metalu i malowniczych fiordów.
Powstało za łączną sumę ok. 252 milionów dolarów. Co my tu mamy?
Cele o wymiarach 12 metrów kwadratowych, wyposażone m.in.
w nowoczesne, stylowe meble, płaski telewizor LCD i wygodną łazienkę z prysznicem. Aby któryś z więźniów nie poskarżył się przypadkiem na „niehumanitarną” nudę, każdy ze skazańców może rozerwać się nieco korzystając z takich atrakcji jak studio nagraniowe, biblioteka, zimowy ogród, liczne pracownie, klub fitness, boisko do kosza, czy... laboratorium.
Ach, zapomnielibyśmy – korytarze i cele ozdobione są przepięknymi malunkami, za które norweski rząd zapłacił
ok. miliona dolarów.
Zadbano też o odpowiednie przyjęcie ludzi odwiedzających skazańców. Aby zapewnić więźniowi oraz jego gościom odrobinę prywatności, na terenie tego zakładu karnego znajdują się domki z dwoma sypialniami...
Czy ktoś z Was żałuje, że Anders Behring Breivik nie urodził się w Rwandzie...?Źródła: 1,
2,
3,
4,
5
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą